Widziałem ją dzisiaj po raz drugi. Spokojnie zaczynając 11 długość tego wieczoru obserwowałem za każdym wynurzeniem się z wody. Patrzyłem jak bierze w ręce płetwy i powoli podnosi się na wózku. Zwalniam tempo a ona łapie poręcze i zsuwa się do wody. Jestem prawie przy jej końcu toru gdy spokojnie kładzie się wodzie i zaczyna płynąć. Przez następne kilkanaście minut mijamy się, każde w drodze do swojego celu, każde w swojej drodze przez kolejne długości toru mierząc się ze swoimi słabościami.
Przez ten czas, gdy w prawie równym tempie odbywamy swoją podróż zapominam o tym co nas różni. O tym że ona w przeciwieństwie do mnie nie pójdzie na własnych nogach pod prysznic, nie przejdzie sama do szatni. I o tym, że jej siła charakteru jest zapewne większa od mojej.