Czasem przychodzą takie dni, takie godziny. Staram się ich unikać bo wiem jak mogą się skończyć, dokąd zaprowadzą. Byłem tam już kilka razy i za każdym razem to igranie z losem.
Ale dziś się nie udało. Myśl o tym jak bardzo krzywdzę tych których kocham, jak bardzo ich zawiodłem przygoniła demony. Demony sensu i celu. Przyleciały i ironicznie na mnie spoglądają siedząc koło telewizora. Czekają na swój moment, na moment kiedy zgaśnie światło i zapadnie ciemność. Wtedy cicho zbliżą się by ich szept nie ominął moich uszu. Zaczną opowiadać mi o łzach, o palcach i zębach zaciśniętych na poduszkach, o szlochu w samotności, piekle niechcianego dotyku, bólu rozrywanego lub pękającego serca, niekończących dniach samotności.
Potem położą się obok by zobaczyć, czy kolejny świt nadejdzie.