.. nie różni się za bardzo od dnia 72. Może tym, że przeżywamy kolejny atak zimy. Z nieba intensywnie sypie śniegiem, co oznacza że dzisiejszy powrót z pracy stać będzie pod znakiem sznura czerwonych świateł na drodze, w którym i mi przyjdzie się ustawić. No, najpierw trzeba będzie jeszcze złapać się za zmiotkę i odśnieżyć…
Z każdym dniem zbliżam się nieubłaganie do momentu, kiedy nadejdzie ostateczny czas na decyzje. I nie wynika to tylko z kalendarza i założonego terminu, ale również z faktu, że zarówno M jak i żona dotarły już do tego momentu, kiedy „punkt przegięcia” jest tuż-tuż.
Obie też są już w takim momencie życia, że powinny sobie poradzić, gdyby mnie nie było. I to chyba dobrze
No kurde, ufajdałem się czekoladą z Prince Polo….