Przedwczorajszy wieczór (i kawałek nocy) upłynął mi na spotkaniu z przyjaciółmi, chyba najlepszymi przyjaciółmi w kręgu znajomych. Z P i K znamy się od lat. Z P jeszcze z podwórka. Wiele wspólnie przeszliśmy i wiele nas łączy.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak takie spotkanie jest mi potrzebne. Z ludzmi, którzy z jednej strony są mi bliscy, dla których pojechałbym na drugi koniec Polski żeby im pomóc, dla których ja również jestem kimś ważnym, przyjacielem, a którzy są z boku i obserwują moje życie małżeńskie od lat.
Wiem, że niby najważniejsze jest to co ja czuje, jak ja postrzegam moje małżeństwo. Ale może dobrze usłyszeć, że to co czuje, że się ze mną dzieje jest też zauważane przez innych ? Że wcale nie jest tak jak mi się wydawało, że dla innych wyglądało ono na prawie idealne. Że niektóre sprawy nie są tylko wytworem mojej wyobraźni.