Jakoś tak ostatnie notki tyczą się czasookresów. Podsumowania jakbym się gdzieś wybierał. A nic takiego miejsca nie ma, przynajmniej nic o tym nie wiem.
Ale do rzeczy. Jakiś czas temu minęły 4 miesiące odkąd nasz syn pojawił się na świecie. Pamiętam jak wszyscy mówili że zmieni to moje życie diametralnie. Cóż, w zasadzie mieli rację. Mieli rację z tym że noce będą mniej przespane, że mniej będzie czasu dla siebie. Ale każdy dzień niesie nowe radości gdy patrzę jak rośnie, jak się rozwija, jak zmienia się z miniaturowego człowieczka który tylko śpi i je w człowieka którego kontakt ze światem w każdej chwili jest coraz większy.
Nic tak nie poprawia nastroju jak jego radość gdy widzi ojca wracającego z pracy albo witającego go po przebudzeniu. To naprawdę potrafi wiele zrekompensować.