Gdy ustał łopot żagli, a okręt spokojnie zasnął spokojnym snem przy kej Carlos podniósł z pomostu swój worek i poszedł do domu. Spieszył sprawdzić, czy z południa nadeszły jakieś wieści – w końcu minęło już kilka dni
Wszedł do środka i gwałtownym ruchem otworzył szeroko drzwi na werandę. Tak, był tam. Przechadzał się spokojnym krokiem koło klatek. Biało-czarny posłaniec. Delikatnie wziął go w dłonie i odwinął małą karteczkę przywiązaną do nóżki.
Jego oczy powoli przesunęły się po fantazyjnych literach. Wieści nie do końca były takie jak chciał, ale złe też nie były.
Wypuścił gołębia i wrócił do środka. Usiadł w swoim ulubionym bujanym fotelu i spoglądając na horyzont rozciągający się za werandą wyszeptał cicho do siebie; „muszę skontaktować się z Huanitą….”
cdn