Zaczęło się w piątek, choć pierwsze symptomy pojawiały się już wcześniej. Ale w piątek dotarł do mnie anonim, który jednoznacznie uzmysłowił mi, że coś jest na rzeczy, że coś się będzie działo. Że trzeba wzmóc czujność i uważać na to co się w koło dzieje.
Potem przyszła sobota która poza porannymi trudniejszymi chwilami minęła całkiem spokojnie. Tyle, że dostałem kolejny list. Tym razem już nie anonimowy. Jego treść i styl pisania nie zostawiały wątpliwości odnośnie tego, kto jest autorem. Zawierał wytyczne odnośnie tego, co mam robić dalej.
Niedzielny wyjazd na obiad do rodziców nie był zaskoczeniem. Sam dobór dań ze strony mojej mamy również nie, co uśpiło moją czujność. Zaskoczeniem było to, że po obiedzie zamiast tradycyjnego ciasta na stół wjechał tort. I to ze świeczkami. A w moje ręce trafiła kolejna koperta zawierająca list wysyłający mnie w pewne miejsce, gdzie miała czekać na mnie kolejna. Miejscem tym okazało się jedno z kin a w dostarczonej przesyłce, oprócz biletów, znajdowały się dalsze wytyczne.
Muszę przyznać że nowego „Robin Hood’a” oglądało się bardzo miło.
Kilkunastominutowy spacer pozwolił mi zagospodarować czas do następnego wyznaczonego spotkania którym okazała się być kolacja w miłym towarzystwie. Nie był to ostatni punkt wieczoru. Ostatnim był przystrojony balonami i transparentami salon w domu. Tam ten dzień dobiegł końca.
Dzień, w którym kolejny raz się zestarzałem.