Pomysł był dosyć spontaniczny i narodził się w piątkowy wieczór gdzieś i dzięki komuś. Potem szybka wizyta w Empiku i dwa bilety wylądowały w kieszeni a z karty zniknęło parę złotych.
W sobotni wieczór kilkadziesiąt przebytych kilometrów, kilkanaście minut spędzonych w kolejce do wejścia i o 19 zasiadłem na swoim miejscu w Spodku. A potem 2 godziny z ich muzyką.
Koncert mógł być lepszy. Zwłaszcza jak na 30 lecie. Ale cóż, akustycy się nie popisali. Potem jeszcze 40 minut straconych na wyjazd z parkingu a w głowie sobie brzmiało…