Kilkanaście smsów wymienionych z M w czasie jej drogi do domu. Kilka minut wspólnie na gg. Telefon do rodziców że będę późno. Spotkanie. Pizza. Rozmowy. Również te trudne; o naszych relacjach, uczuciach, obawach, wątpliwościach. Trochę o rozmowach z żoną, o liście w którym zawarłem to co zostało powiedziane w niedzielę.
Potem późna godzina, pożegnanie, bezsensowny tekst przy drzwiach.
Po drodze smsy.
Moje; że głupio powiedziałem, że nie mam kluczy do domu, że mgła.
Jej; żebym uważał, jechał ostrożnie i powoli i dał znać jak dojadę
I dwa ostatnie:
„Było dziś naprawdę miło. zapamiętajmy się właśnie takich spokojnych, nie pisz więcej”
„Nigdy”
Była środa, 17 lutego 2010, godzina 1:32…
Teraz jest 30 minut później, a ja piszę tą notkę zastanawiając się, czy zasnę i jak posklejam moje myśli jutro.
„Nigdy” – to najbardziej przerażające mnie słowo….