Jest 18:26, piątek, a ja ciągle w biurze. W sumie nie przeszkadza mi to. Nie mam się za bardzo gdzie spieszyć. Zapowiada się kolejny wieczór przed komputerem, kolejny wieczór „pracy nad sobą”.
W sumie nie mam za wielu alternatyw. Na wyjście „na miasto” jestem dzisiaj zbyt zmęczony po całym ciężkim tygodniu. Telewizja serwuje same powtórki, choć jest wśród nich jeden klasyk kina. Więc pewnie pozostanie posiedzieć trochę przed komputerem i pójść spać, spróbować wreszcie złapać trochę więcej snu.
Ehh, już 18:36. Zbiorę się więc może. Czas zacząć weekend…..