Ta ostatnia niedziela….

Wczorajszy dzień zakończył się dosyć niespodziewanie. I późno. Po wymianie kilku smsów, kilku zdań na gg, chwile przed 22 zabrzmiał dzwonek domofonu. W drzwiach pojawiła się moja żona z torbami, siatkami i przerzuconymi przez rękę wieszakami z moimi garniturami. Po wejściu do mieszkania wyrzuciła przy moich rodziców wszystkie powody dla których odchodzi. Oczywiście, w większości z nich miała rację. Po jej wyjściu zaczęła się kłótnia z moim ojcem, która nie trwała długo, bo po chwili żona wróciła. Zaczęliśmy się kłócić między sobą. Ojciec zarządził „naradę”, która po chwili przerodziła się w rozmowę na osobności pomiędzy mną a nią.

Stanęło na skróceniu czasu jaki mam na decyzję. Zostało mi… 35 i pół godziny. Do północy w niedzielę.

Musiałem się pójść przejść. I skontaktować się z M która już mocno zaczęła się martwić, że nie odpowiadam na jej wiadomości. Przegadaliśmy ponad godzinę przez telefon a potem jeszcze ponad 2 godziny na gg. Ona chciałaby wiedzieć wcześniej, najlepiej dzisiaj wieczorem.

Zostało mi parę godzin na przemyślenia, na zastanowienie się nad tym co dalej…..

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Wszystko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *