… podobnie jak 51 i 52 mija mi na siedzeniu w domu i walce z chorobą. Dziś wreszcie pojawiają się znaki mówiące o tym, że chyba zaczynam wygrywać. Cóż, antybiotyk, który dostałem, to podobno ładna „siekiera”.
Myślałem że uda się dzisiaj czmychnąć na chwilę z domu ale niestety mój samochód, a dokładnie jego akumulator powiedzieli zdecydowane NIE. No więc siedzę. Mam nadzieję, że jutro ciało pozwoli już umysłowi w miarę zgrabnie zacząć pracować i uda się wreszcie ponownie podjąć pracę nad sobą.
A w koło ? W koło się trochę dzieje. M się przeprowadza do wynajętego mieszkania, żona wyjeżdża w sobotę na tydzień, bo też uznała że potrzebuje się oderwać.