Dawno nie miałem tak złego dnia. Czuje się jak bym spadał gdzieś w otchłań. Jakby depresja obejowała mnie coraz ciaśniej swoimi objęciami. I coraz mocniej do siebie przyciągała, tuliła do swojego mrocznego ciała. Nigdy nie sądziłem, że kiedyś znajdę się w takim momencie życia, że tak zły dzień nadejdzie. Jestem jak dziecko, które próbuje ułożyć z klocków wieże, ale za każdym razem gdy ustawi kilka klocków to rozsypują się one i musi je zacząć zbierać od nowa. Zbieram w całość różne elementy życia, oglądam je i się nad nimi zastanawiam. I to co widzę nie zawsze mi się podoba. Ostatnio nawet częściej nie podoba niż podoba. Nie podoba mi się to miejsce, do którego w życiu dotarłem. Choć na zewnątrz może wydawać się, że jest fajnie, to tylko pozory. I najgorsze jest to, że na dziś tracę wolę walki. Że mi się wszystkiego odechciewa. Że zabrnąłem za daleko. Chce tylko skulić się pod kocem i najlepiej żeby nikt mnie nie zaczepiał. Zagrzebać się w swojej skorupie. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.