Nieodebrane połączenie na telefonie nie wzbudziło jeszcze niepokoju. Ale zapłakany głos sprawił że już wiedziałem, że stało się coś złego, zanim słowa ułożyły się w głowie w logiczną całość. Wypadek. Jechał szybko. Rozbite auto. Ból szyi. Wezwane pogotowie.
A potem niepewność co mam robić. Walka myśli. Na miejscu będzie on. Zjawienie się tam spowoduje, że konieczna będzie jeszcze jedna karetka. Ciekawe czy zawieźliby nas do tego samego szpitala.
Długie minuty ciszy. W końcu wiem co się dzieje. W tle sychać głosy pielęgniarek. Musisz kończyć. Kolejny telefon. Wypisują. Chce przyjechać lecz mówisz że to bez sensu. Bo jak, bo po co.
Upływający czas pokazuje, jak w taki przypadku beznadziejna jest ta sytuacja. Jak wiele brakuje jej do normalności. Stopniowo narastająca frustracja i żal. „Powinieneś być przy mnie”. Tak, masz rację – powinienem. Nawet może bardziej niż on. W środku rośnie poczucie zawodu. Zawodu którego stałem się przyczyną.