Z okazji dzisiejszego święta zrobiłem dwie rzeczy.
Po pierwsze odwiedziłem trochę niewidzianych już rodziców. Wiązało się to ze zjedzeniem tak samo dawno nie jedzonego obiadu z dwóch dań. Dobrze że kanapa u nich wciąż tak samo wygodna. Sukcesem tej wizyty było to, że nie udało mi się wciągnąć w dyskusję pod tytułem „co dalej z Twoim życiem synu”.
Po drugie mimo drobnych przeciwności udało mi się dużą część wcześniej zjedzonego obiadu spalić na basenie. To kolejna rzecz z gatunku zwanego „dawna tego nie robiłem”. Najwyższa pora popracować nad kondycją i rozruszać ciało. W końcu zostało 9 dni.